środa, 24 stycznia 2018

21.

Jeszcze wczoraj chciałam żyć w teraz. Dziś zamykam okiennice, ziarna rzucam sobie pod nogi, by wykiełkował z nich trujący bluszcz i owinął mnie całą. Gdy już zapadnie półmrok, z obrazu wyjdzie młodzieniec o łabędzim skrzydle, zwolniony z więzienia źle opowiedzianych baśni. Pod jego dyktando będę tkać, nić za nicią, prastarą opowieść bez czasu, arras zaczarowanego lasu, ukoronowana aureolą dzikich pszczół. Powietrze przestanie nam być potrzebne, tylko szaleniec wybrałby oddech zamiast zaklętej wieży i stuletniego snu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Jej własne sztormy były zawsze najstraszniejsze. I w głębi duszy Filifionka była trochę dumna ze swoich katastrof".