piątek, 9 czerwca 2017

15.

Brama, otwarte ramiona miasta, otwartość tak często bywa zamknięta do odwołania. Piszę to i widzę, jak biegniesz po drugiej stronie ulicy, a ja wreszcie mam odwagę odwrócić wzrok, choć na chwilę, bo plecy te chciałam mieć wytatuowane na palcach. Nie czas leczy rany (wybija dwunasta pełnia), lecz może wola. Może woda, którą podlewam kwiaty. Nie zamienię już słowa, nie powiem już słowa.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Jej własne sztormy były zawsze najstraszniejsze. I w głębi duszy Filifionka była trochę dumna ze swoich katastrof".