Hałas przedsnu. Jakby ulica dopiero nocą wynurzala się zza dzwiekoszczelnych ekranów powietrza. Trzy alarmy w samochodach w ciągu godziny, kilka rozbitych butelek, które do rana znikną po drugiej stronie czyjegoś lustra i krztuszacy się dzwonek domofonu, na który próżno szukać odpowiedzi. Leżę i myślę, jak księżyc radzi sobie z liczeniem owiec, które tak niefrasobliwie wypuszczamy w przestrzeń, próbując doliczyć się snu. Nic nie znika w próżni. Żaden dźwięk, żadna cisza, żadna myśl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz