wtorek, 4 lipca 2017

19.

Hałas przedsnu. Jakby ulica dopiero nocą wynurzala się zza dzwiekoszczelnych ekranów powietrza. Trzy alarmy w samochodach w ciągu godziny, kilka rozbitych butelek, które do rana znikną po drugiej stronie czyjegoś lustra i krztuszacy się dzwonek domofonu, na który próżno szukać odpowiedzi. Leżę i myślę, jak księżyc radzi sobie z liczeniem owiec, które tak niefrasobliwie wypuszczamy w przestrzeń, próbując doliczyć się snu. Nic nie znika w próżni. Żaden dźwięk, żadna cisza, żadna myśl. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Jej własne sztormy były zawsze najstraszniejsze. I w głębi duszy Filifionka była trochę dumna ze swoich katastrof".