Wierzę w słabość doskonałą. I w niedoskonałą siłę. W wydanie się za mąż za księżyc, który w pełni potrafi pobić żonę ciężarną w ciążące myśli. Ostre to "ż" jak brzytwa. A mi tak miękko i soczyście, jak soczysta może być przyjaźń z zieloną trawą i chwile z kimś, kto puszcza się ze światem. I ze światłem. Ja zaś puszczam się wolno, drogi pamiętniczku. Właśnie w tę niedoskonałą siłę, w niebo zachodzące szarością, w pespektywę pełną krystalicznej wody lub wody pełnej kamieni i wodorostów. Niebieską jak niebieskie są moje morskie włosy.
Śmiało odmawiam miażdżenia głów drewniakom, żeby nie uciekały głodnej jaszczurce. Potrafię już jednak wziąć ją na ręce, jej szorstko-miękkie ciepło, puścić je wolno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz