Nie życzę sobie, żeby mi się śniło. Żeby podświadomość szła w szranki z cudem opanowaną pozycją dystansu na jawie. Rytuały Różowej Pełni odprawione, rytuały na zapomnienie, na puszczenie w niepamięć, w nieczucie, w nieżal. Nie życzę sobie, żeby wracało.
Nie po to tyle razy powtarzam do lustra: żyję i jestem równa wszystkim kobietom, które wybierasz, także tej jednej kobiecie. Nie po to wyznaję kult przypadku i chaosu świata, by snem podsuwało mi się werdykt: jesteś niewystarczająca. Nie po to wraz z lawendową kąpielą wypuszczam z wanny twoje imię na kartce, nie po to uczę się łacińskich nazw kolorowych ptaków i nie po to wsadzam palce głęboko głęboko w ziemię doniczek, tak głęboko jak gdybym mogła z siebie wygarnąć, wydrapać... Nie po to, by wchodziło głębiej, opancerzając się tkankami i życiem i z nienacka wysączało się nocą w pełnię, która przecież miała być na moje rozkazy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz